Pancerniki i krążowniki liniowe
|
|
|
|
- GNEISENAU - Zatopienie pancernika - Gdynia - II wojna światowa
|
|
|
|
Skuty lodem wrak GNEISENAU blokujący wejście do portu w Gdyni był często penetrowany przez szabrowników ...
|
Niżej cytuję interesujący fragment książki Edwarda Obertyńskiego "Łowcy wraków" (1977), pracownika Polskiego Ratownictwa Okrętowego (PRO), o okolicznościach zatopienia niemieckiego pancernika GNEISENAU. Gwoli wstępu warto przypomnieć skąd w ogóle okręt ten znalazł się w gdyńskim porcie. Niewątpliwie początku zagłady GNEISENAU należy dopatrywać się wcześniej, jeszcze w czasie spektakularnego przedarcia się przez Kanał La Manche w dniach 11-13 lutego 1942, w towarzystwie bliźniaczego SCHARNHORST, ciężkiego krążownika PRINZ EUGEN i lekkich jednostek. W czasie tego przemarszu GNEISENAU wpadł na minę. Doznane uszkodzenia nie były wielkie, lecz mimo wszystko wymagały dokowania okrętu w Kilonii. I tam właśnie, nocą z 26 na 27 lutego 1942, lotnictwo brytyjskie celnie zbombardowało go ciężkimi bombami. Jedna z bomb eksplodowała w przedniej komorze amunicyjnej powodując w efekcie niemal całkowite zniszczenie dziobowej części okrętu. Okaleczony GNEISENAU w kwietniu przeszedł do Gdyni, gdzie miał być poddany nie tylko remontowi, ale i przezbrojeniu. Zaplanowano m.in. zmianę głównego uzbrojenia z 9 dział kalibru 280 mm na 6 380 mm. Zamiary pozostały tylko na papierze - po demobilizacji jednostki 1 lipca 1942 i po zdemontowaniu ciężkiej artylerii, wszelkie prace wstrzymano w styczniu 1943 i nigdy już ich nie podjęto ...
|
Okoliczności zatopienia GNEISENAU
"Dowództwo portu zdecydowało się użyć nie wyremontowanego jeszcze kadłuba pancernika GNEISENAU do zablokowania jednego z wejść do portu gdyńskiego. Pancernik wyprowadzono za pomocą holowników z portu i ustawiono koło głównego wejścia do portu tak, że swym odciętym i uszkodzonym dziobem opierał się o prawą głowicę falochronu, podczas gdy rufa wchodziła do wnętrza portu opierając się o lewy falochron wejścia." "Hitlerowskiemu dowódcy chodziło równocześnie o zniszczenie potężnego okrętu, na którego wprowadzenie do akcji morskiej nie można tak szybko było liczyć, oraz o zablokowanie wejścia do portu. Równocześnie z zatopieniem GNEISENAU w głównym wejściu do portu przygotowane było zatopienie okrętu ZÄHRINGEN w wejściu do portu wewmętrznego. W ten sposób port gdyński miał być na długi okres czasu niezdatny do pracy. Postanowiono zatopić GNEISENAU, ale zatopić tak, aby usunięcie go było niemożliwe. Postanowiono zniszczyć wielki okręt, który już miał nie wypłynąć na pirackie rejsy, ale zniszczyć go tak, aby zadać ciężki cios tym, którzy przyjdą tu jako zwycięzcy, uniemożliwić wejście do portu, uniemożliwić dalszą pracę portu." "A tymczasem wieści z frontu były coraz gorsze dla Niemców. Wojska radzieckie i polskie dotarły do Kołobrzegu, front został przełamany. Z drugiej strony oddziały II Frontu Białoruskiego zbliżały się do Królewca, otaczały Żuławy, zamykały pierścień okalający Gdańsk i Gdynię." "Rankiem przyszedł rozkaz. Wystrzelona od strony morza torpeda ugodziła w śródokręcie własnego pancernika. Jednej torpedy za mało. Okręt bronił się, niechciał iść na dno. Poszła druga, trzecia i czwarta torpeda, w sam środek odsłoniętej między głowicami awanportu burty okrętu. Wybuchnęły założone wewnątrz ładunku trotylu. W burcie okrętu powstała olbrzymia 40-metrowa wyrwa, przez którą wdzierała się do środka woda. Okręt przechylił się, usiadł na dnie, zablokował kolosem swego cielska wejście do portu." "Równocześnie po wszystkich (nabrzeżach kolejno wybuchały założone ładunki wybuchowe, wyrywały w kesonach nabrzeżnych głębokie ślady, wywracały nabrzeżne dźwigi, wzniecały pożary w magazynach. Dokonano dzieła zniszczenia. Port nie prędko będzie mógł się podnieść z zadanych ran. Zwycięzca nie będzie mógł z niego korzystać. Port przedstawiał obraz zniszczenia." "To, co przez tyle lat trud polskiego robotnika wznosił z piasków przybrzeżnych Gdyni, leżało w gruzach. Powyrywane co 20 metrów nabrzeża, rozbite i częściowo zatopione dźwigi, te, których nie zdążono wywieźć do portów niemieckich, spalone magazyny, a w basenach zatopionych prawie 20 wraków statków. Wreszcie wejście główne — ta życiowa arteria portu — zablokowane ciężkim cielskiem GNEISENAU dopełnia obraz zniszczenia." "Gdy burza wojenna przewaliła się nad tym skrawkiem polskiego wybrzeża, gdy umilkły w dali wystrzały, a teren walk przesunął się już poza Odrę na terytorium niemieckie, przyszli ci, którzy teraz gołymi rękami zabrali się do wskrzeszania zamarłych portów." "Ściągali zewsząd, z uwolnionych już terenów Polski. I ci, których praca związała z tym portem przed wojną, którzy tutaj swoją pracą wznosili ten port i rozwijali pierwsze szlaki morskie, i ci, którzy, zastawszy swoje domy i warsztaty spalone, ciągnęli tu w nadziei znalezienia pracy i miejsca osiedlenia. Przybywali, aby stanąć naid kupą gruzów i zgliszcz, aby zacząć budowę od początku, budowę o tyle trudniejszą, że najprzód trzeba było usuwać gruzy, porządkować i oczyszczać, aby móc znowu wznosić." "I za każdym razem, gdy zjawiali się do pracy, wzrok ich biegł tam, gdzie u wejścia do portu wznosiły się wyniosłe stalowe wieże okrętu, który jak żelazna pięść ściskał port za gardło, który zamykał im drogę na morze, odbierał nadzieję na ponowne otwarcie portu. Patrzyli z utajoną nienawiścią na ten widomy znak wroga, wieże okryte grubym stalowym pancerzem wnoszące się wysoko nad falochronowe latarnie wejścia, żelazny pogrobowiec hitleryzmu, który jeszcze po swej śmierci straszył." "Gdy zima skuła lodem baseny portowe, nie jeden raz co odważniejsi przechodzili po lodzie, wdzierali się do środka, szabrowali, co się jeszcze dało z ograbionego już przez Niemców na odchodnym wraka. Ale niewiele było już we wnętrzu do zabrania. Ci, co go zniszczyli, postarali się, aby nie pozostawić po sobie nic, co mogłoby się przydać zwycięzcom. Tylko w jednym z magazynów jakiś dowcipny Niemiec, opuszczając okręt, zostawił napis na pustej skrzyni: „Jeśli chcecie mieć narzędzia, zgłoście się do Hamburga". "Zabrano to wszystko, co mogłoby mieć jakąś wartość, ale pozostał sam kadłub wraka, kadłub kryjący 20 tysięcy ton wysokogatunkowej stali, setki ton metali kolorowych, tysiące kilometrów kabli i maszyny, urządzenia, agregaty, które mogłyby oświetlić co najmniej dwa duże miasta." "I tak olbrzymi wrak sterczał teraz na oczach wszystkich, straszył groźbą, że już nigdy żaden statek nie przepłynie przez zatarasowane wejście, że trzeba będzie na zawsze pogodzić się z przegraną, z obecnością tego widma wojny, niemego znaku okupacji i walk."
Cytowany fragment pochodzi z książki Edwarda Obertyńskiego "Łowcy wraków". Wydawnictwo ISKRY. Warszawa, 1977.
|
|
________________________________________________________________
- FACTA NAUTICA - dr Piotr Mierzejewski, hr. Calmont
|
|
|
|