|
|
|
|
|
|
|
|
|
- MORZE | MARYNARKA HANDLOWA | STATKI | OKRĘTY WOJENNE | WRAKI | MARYNARKA WOJENNA | ŻEGLUGA -
|
|
|
|
|
|
|
Z kapitańskiej skrzyni Roberta Zahorskiego
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kpt. ż.w. Robert Zahorski
|
|
M/s TOBRUK sfotografowany z szalupy. Zbiory Roberta Zahorskiegi. .
|
|
Masowce ze Szczecina to był mój ulubiony typ statku. Byłem na kilku generacjach tych bardzo udanych statków. OBROŃCY POCZTY, TOBRUK, POWSTANIEC WIELKOPOLSKI i OKSYWIE (ex WŁADYSŁAW GOMUŁKA).
Byłem w delegacji z PŻM na wodowaniu POWSTAŃCA ŚLĄSKIEGO, prototypu tej długiej serii statków.
Nieskromnie powiem, że byłem autorem nazwy drugiego statku tej serii. Koło mnie stał pan Jerzy Sołga. Później wieloletni kierownik Biura Portowego w Świnoujściu. Spytałem go o nazwy kolejnych statków. Powiedział, że ma to być seria kombatancka i że mają kłopot. Ministerstwo i Poczta Polska domagają się statku POCZTOWIEC, a te nazwy ma inny typ statków. Zakpiłem będąc pod ważeniem tych wszystkich pompatycznych nazw w rodzaju MANIFEST LIPCOWY i powiedziałem, że statek może się nazywać: OBROŃCY POCZTY GDAŃSKIEJ. Później dowiedziałem się, że wodowano OBROŃCÓW POCZTY!
Jestem przeciwnikiem nadawania statkom „państwowotwórczych” i „Bogoojczyźnianych” nazw. Statki się starzeją. Pod koniec kariery statku taka nazwa widnieje bowiem na starym, zardzewiałym i zużytym statku.
Na OBROŃCACH byłem jako 2. oficer w Brazylii. Jeden tamtejszy Polak, który słabo znał historię, spytał mnie, przed kim w Polsce trzeba bronić poczty? Nazwa moim zdaniem idiotyczna. Dobrze, że teraz w PŻM nazywają statki już zwyczajnie. Ale były jeszcze głupsze nazwy, na przykład LIPSK NAD BIEBRZĄ, bo tak zażyczyło sobie SB-cki generał, który tam się urodził. Nazwa musi być także łatwa do wymówienia za granicą. Kto wymówi na przykład KOPALNIA MOSZCZENICA? Ale w PRL wszystko musiało być „po linii i na bazie” I niestety wraca w różnych dziedzinach życia.
|
|
|
TOBRUK. Mój 4 letni wtedy syn chorował na poważną alergię. Rozdrapywane rany jątrzyły się i dzieciak cierpiał. Lekarze byli bezradni. Dermatolog, który go prowadziła poradziła mi, aby go zabrać nad ciepłe morze na przykład do Bułgarii. W 1974 roku tylko to było możliwe, ale ja zapytałem, co myśli o długim rejsie. Powiedziała, że to jeszcze lepiej. PŻM się przychylił i Zaokrętowałem na „Tobruk”, zabierając swoją rodzinę ze sobą, Oprócz nas, żonę na pokładzie miał jeszcze Starszy Mechanik i radiooficer, Andrzej Wąsiel, obecnie żyjący w Kanadzie.
Pomogło. Po jakimś czasie objawy choroby ustąpiły. Powietrze morskie jest wolne od alergenów, a codzienne moczenie się w basenie, w wodzie oceanicznej o zasoleniu 1, 025, zrobiło swoje. Po powrocie choroba wróciła, ale dzieciak przynajmniej przez pół roku od niej odetchnął.
Z Polski popłynęliśmy do Japonii, do Mizushima, z polskim węglem. Po wyładunku długi skok przez Pacyfik do Vancouver w Kanadzie. Tam załadowali nas solami potasowymi z przeznaczeniem do Santos w Brazylii. Potem ruda żelaza z Tubarao, do Gdańska. Razem 157 dni.
Kapitanem był Zbyszek Kołodziej Lewandowski. Wspaniały człowiek. Znał całą „Trylogię” Sienkiewicza na pamięć.
Mój Rafał był oczywiście pupilem całej załogi. Z wszystkimi, łącznie z kapitanem był na „ty”. Po powrocie trzeba było długo pracować nad skutkami jego „morskiego” wychowania zastosowanego przez załogę.
|
|
Rafał w basenie. .
|
|
Dwie Baśki, Rafał i Radio w Mizushima. .
|
|
Dwie Baśki i Rafał w Mizushima. .
|
W Mizushimie spacerowaliśmy po mieście. Mały blondynek, bo dodatkowo mając włosy wypłowiałe od tropikalnego słońca budził pewną sensację, szczególnie wśród dzieci. Prawie każde chciało go dotknąć. Byliśmy w jakimś sklepie. Zauważyłem, że Rafał ma w ręku zabawkę. Myślałem, że buchnął ją z półki, co mu się kiedyś w Polsce zdarzyło, ale właścicielka, przy której stała równolatka mojego syna, tylko się uśmiechnęła. To był prezent. Było więcej takich dowodów sympatii.
Po krótkim postoju w Japonii ruszyliśmy przez Pacyfik. Polskie statki powoli przestały wozić węgiel do Japonii. Stawały się po prostu za małe. Ładunek ten woziły coraz większe masowce i w rezultacie PŻM został wyeliminowany z tamtego zasięgu.
Mieszkałem z rodziną w kabinie armatorskiej. Moja była dla nas za ciasna i nie miała własnej łazienki. Na kolejnych generacjach tych statków już były. Moja wachta poranna była 0400-08:00, a mój syn ze zrozumiałych powodów, nie pozwolił mi wachty odespać. Miałem, więc tam swój azyl.
Na południku 180 przekroczyliśmy linię daty i mieliśmy 2b czwartki z tą samą datą. Wynika to z tego, że płynąc na wchód, trzeba, co 15 stopni cofać zegary o 1 godzinę.
|
|
|
|
Kapitan Zbigniew Kołodziej Lewandowski .
|
|
Na południku 180 różnica czasu w stosunku do UTC wynosi już równo dobę. I to trzeba dołożyć, aby być we właściwej strefie, W drodze z Kanady do Kanału Panamskiego załoga zorganizowała chrzest równikowy. W starannych. Żartowaliśmy sobie z naszych pań, że za friko dostały dzień dodatkowej młodości.
W przygotowaniach brałem czynny udział. Dla siebie zostawiłem role „ober diabła”. Rafałowi chłopaki wyszykowali strój diabełka i zaraz po jego „ochrzczeniu” zabrał się do roboty przy innych.
Nasze panie poszyły sobie stosowne kreację z różnych szmatek, w których wystąpiły. Wiadomo, był to ubiór jednorazowego użytku.
.
|
|
Chrzest morski: Świta Neptuna. .
|
|
|
Chrzest morski: Oczekiwanie neofitów. .
|
|
Chrzest morski: Kapitan w towarzystwie Neptuna i jegoświty. .
|
|
Chrzest morski: Rafał i Prozerpina. .
|
|
Chrzest morski: W gabinecie odnowy. .
|
|
|
Chrzest morski: Fryzjer w akcji. .
|
|
Chrzest morski. .
|
|
Chrzest morski: Pasowanie na marynarza. .
|
|
Chrzest morski. .
|
|
Chrzest morski. .
|
|
Chrzest morski: Kąpiel borowinowa czyli Baśka w opałach. .
|
|
|
Chrzest morski: Suszenie neofity. .
|
|
Chrzest morski. .
|
|
Kanada po stronie Pacyfiku to piękne miejsce. Polskie statki nie gościły tam często. Dla Polonii byliśmy, więc atrakcją. Gościli nas i pokazywali okolicę. Duże wrażenie zrobiło na mnie wspaniałe delfinarium. Między innymi, ciekawa była tresura 2 wielkich orek. Treser władał swoją głowę do ich otwartych paszcz. Orki to wspaniałe zwierzęta, Największe drapieżniki oceanów. Ich ogromną siłę i sprawność myśliwską, uzupełnia niebywała wręcz inteligencja.
Nasz Radio, poznał tam ludzi i podczas tanu wojennego tam wyemigrował. Jego żona Barbara miała wadę serca. W Polsce nie miała wtedy szans na konieczną operację. Jego przyjaciele z Vancouver pomogli im i ona został tam zoperowana. Z sukcesem.
Była to bardzo ładna kobieta. Kiedyś podczas posiłku w messie, mój syn nagle powiedział:, „ale coca Basia jest ładna!” Kapitan spytał skąd mu to przyszło do głowy? Rafał odpowiedział. „Widziałem ciocię Basię, gołą pod prysznicem”. On wszedł do ich kabiny, kiedy przy otwartych drzwiach łazienki brała prysznic. Po wielu latach odwiedziłem ich w Vancouver, kiedy byłem tam statku WARTANES.
Radio, Andrzej z pudełka po ciastkach zmontował mu „radiostację”. Zamontował tam różne przełączniki lampki i brzęczyki. „Radiostacja” błyskała lampkami, brzęczała i była to ulubiona zabawka Rafała. Mechanicy zbudowali dla niego także trójkołowy rowerek, którym jeździł po pokładzie.
Wtedy pierwszy raz płynąłem przez Kanał Panamski. Wrażenie ogromne. Później wiele razy tamtędy przechodziłem na kolejnych moich statkach. Trzy zespoły śluz, Licząc od Pacyfiku: „Mira flores”. „Pedro de San Miguel” i „Gatun”. Pomiędzy Pacyfikiem a Oceanem Atlantyckim jest różnica poziomów, około
|
Chrzest morski: Astrolog oblicza pozycję. .
|
26 metrów. Wynika to z ogólnej cyrkulacji powietrza spowodowanej ruchem obrotowym naszej planety. Statki do śluz wciągają lokomotywy. Kiedyś parowe, później elektryczne. Te stare można zobaczyć, bo są eksponatami muzealnymi.
|
Pożeglowaliśmy do Santos. I znów Polonia, wizyty i zwiedzanie. No i oczywiście rodaków rozmowy. Wspominam rodzinę państwa Królikowskich. Właścicieli fabryki osprzętu elektrycznego do „Volkswagenów. W Brazylii popularny „garbus” był produkowany jeszcze długo po zamknięciu ich wytwarzana w Wolfsburgu.
W Santos mój syn po raz pierwszy w życiu się upił! Miał wtedy 5 lat. Szokujące? Było to tak. Razem z kapitanem i chiefem mechanikiem poszliśmy do miasta. Właśnie szliśmy bulwarem nad brzegiem oceanu, kiedy chłopakowi zachciało się pić. Na plaży zobaczyliśmy pawilon. Weszliśmy, a tam dużą starą ręczną maszyną, na wyciskano sok z cytrusów. Była kolejka, bo to dosyć wolno szło. Sobie zamówiliśmy po szklance „Bacardi z Colą” i poszliśmy po ten soczek. Kiedy wróciliśmy, Rafał był w połowie drugiej szklanki? Nie czuł smaku alkoholu w napitku i się po prostu poczęstował. No i zadziałało. Bałem się wracać na statek, bo żona by mi głowę urwała. Chodziliśmy, więc po mieście wentylując dzieciaka. Upiekło się. Jako dorosły, mój syn nie pije. Prawie wcale. Kiedy ktoś go namawiał na drinka, to on się wymawiał, że rzucił picie w wieku 5 lat?
Ruda w Tubarao. Wydajność taśmowca 2000 ton na godzinę, 30 000 ton wrzucili w niecałą dobę i do Gdańska. Przed powrotem mój syn zapytał: „Czy w Polsce wszystkie dzieci mówią po polsku?”
Jeszcze o Koli. Na statku mieliśmy lekarza okrętowego, chirurga. Teraz już ich nie ma. Wynikało to z przepisów, które tego wymagają powyżej pewnej ilości członków załogi. Lekarzami rządził kierownik przychodni portowej na takiej samej zasadzie, jak
|
|
|
Barbara, żona Radiooficera.
|
Główny Nawigator PŻM, kapitanami. Lekarze pływalitylko okresowo, bo na statku groził im wtórny analfabetyzm zawodowy.
Kola był człowiekiem o niebywałej wprost inteligencji i wiedzy. Mój syn za nim przepadał. Kola opowiadał mu bajki na dobranoc. Między innymi opowiadał mu mitologię grecką dostosowaną do poziomu dziecka. Było to nieskuteczne, bo Rafał potrafił słuchać do rana z ogromnym zainteresowanie. Kola posiadał rozległą wiedzę, na przykład z astronomii. Był kiedyś lekarzem grupy statków uwięzionych na Gorzkim Jeziorze w Kanale Sueskim po wojnie sześciodniowej. Firmy ubezpieczeniowe już dawno wypłaciły odszkodowania i marynarze buszowali po ładowniach. Kole dostał całkiem spory teleskop z ładunku jakiegoś statku. Na kolejną działkę przyjechał uzbrojony w odpowiednią literaturę. Został ekspertem. Niestety w ładunkach były też trunki …
Po latach podczas jakiejś imprezy, w której udział brali lekarze, usłyszałem jak pewien profesor o nim mówił. Powiedział, że w czasie całej swojej kariery nie spotkał tak uzdolnionego chirurga. Często zastanawiam się, dlaczego to dotyka tak inteligentnych ludzi? Może, dlatego, że są bardziej od innych wrażliwi i nie mogą sobie poradzić z życiem?
Rejs ten wspominam wyjątkowo dobrze. W końcu to czego marynarzom najwięcej brakuje, to rodzina.
|
|
Ćwiczenia szalupowe na Oceanie Indyjskim. .
|
|
Rafał w basenie. .
|
|
Plakietka z butelki szampana, którym ochrzczono m/s TOBRUK. .
|
|
|
|
|
|
|
|
Dwie Baśki na redzie w Cape Town. .
|
|
Spotkany GORCH FOCK.
|
|
|
Opublikowano 24 grudnia 2018 roku
WERSJA DO DRUKU
|
|
_________________________________________________________________________________________ Facta Nautica dr Piotr Mierzejewski -
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|